Dziś przychodzę dla Was z poniedziałkową mam nadzieję motywacją🙂 Zbliża się nowy sezon i wraz ze sprzątaniem szafy, które większości z nas pewnie by się przydało, warto też pomyśleć o innych zmianach w życiu. Osobiście moją piętą achillesową była figura. Kiedy o tym mówię "na żywo" większość osób, która mnie zna osobiście zaraz się śmieje i uznaje moje wyznanie jako kokieterię. Przyznaję - całe życie nosiłam rozmiar 36 lub 34, więc teoretycznie z figurą nie miałam problemu. No właśnie teoretycznie, bo tak naprawdę niemal nigdy nie czułam się dobrze w swoim ciele. Sama zadaje sobie pytanie dlaczego 30 lat zwlekałam z tym, żeby coś zmienić???
Nigdy nie lubiłam sportów grupowych, więc zajęcia wychowania fizycznego w szkole w dużej mierze były dla mnie zmorą (choć nigdy nie korzystałam z długofalowych zwolnień). W dorosłym życiu mniej więcej 10 lat temu chodziłam na siłownię. Początkowo na zajęcia grupowe, ale szybko przekonałam się, że to nie dla mnie - zawsze miałam bardzo rozbudowany tryb życia i dużo aktywności i takie zajęcia na konkretną godzinę były bardzo uciążliwe. Wtedy przekonałam się do siłowni, ale tak sobie chodziłam na bieżnię, stepery i tym podobne. Niby fajnie, ale bez konkretnych efektów.
Później razem z Kubą co w czasie kilku przeprowadzek chodziliśmy trochę na siłownię, ale z dużymi przerwami. Rok temu Kuba postanowił, że skorzystamy z pomocy trenera personalnego z którym też ustalimy konkretne cele. Początkowo byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu (i wcale niemałego wydatku). A przede wszystkim mówiąc wprost na siłowni zawsze drażniło mnie to flirtowanie facetów, to całe gapienie się i w ogóle... no było to męczące, więc najpierw trenera sprawdził Kuba i kiedy się okazało, że to normalny fajny facet, specjalista, zaczęłam przygodę z profesjonalnymi treningami. Najpierw zrobiliśmy pomiary, co mnie ucieszyło to fakt, że miałam bardzo dobry wskaźnik nawodnienia organizmu (a picia wody uczyłam się długo!). A później ustaliliśmy cele na kolejne miesiące - w moim przypadku treningi trwały około 5 miesięcy , prawie do ubiegłorocznej edycji See Bloggers.
Cele ćwiczeń
Moim celem absolutnie nie było schudniecie (choć było jakaś tam wypadkowa, dlatego mimo spadku ochoty na słodycze starałam się je jeść regularnie - wiecie pączek przed siłownią, rurka z bitą śmietaną po;)) a tak serio to rzeczywiście musiałam zwiększyć porcje żywieniowe, żeby nie chudnąć i żeby nabrać trochę mięśni (tu zaczęłam jeść mięso i ryby, tego pierwszego zawsze było w moim jadłospisie bardzo mało). Moim celem było przede wszystkim samopoczucie i wymodelowanie sylwetki w taki "normalny" sposób.
Początkowo mój trener powiedział mi, że ćwiczenia zmienią "moją głowę", a figura to będzie efekt uboczny. Trochę mu nie wierzyłam, ale dość szybko przekonałam się, że ma rację! Endorfiny szalały, miałam zdecydowanie więcej energii, ustały moje ogromne i bardzo uciążliwe migreny, a także zaczęłam czuć się ze sobą lepiej. Od razu zaznaczę, że żadna tam ze mnie fitnesówka i moja figura wciąż wymaga podrasowania, ale wiecie co jest w tym wszystkim super naj?? Że to ja zaczęłam się dobrze ze sobą czuć, że ja widzę tą zmianę. Jak wiecie na co dzień noszę się raczej klasycznie, więc moja figura jest dla mnie. Robię ten brzuch dla siebie i wiem, że jeszcze będę z z siebie dumna. Ja z siebie, nie potrzebuję już doceniania innych, żeby dobrze się ze sobą czuć i trochę chyba o tym mówił mój trener. "moja głowa się zmieniła". Teraz mam "siłowniową" przerwę, ale karnet już kupiony i jak tylko wrócimy z Trójmiasta z radością wracam do gry.
I jeśli któraś z Was też by chciała, ale ciągle odkłada to na kiedyś, to bardzo polecam. I niech zrobi to właśnie dla siebie i swojej satysfakcji. Niech celem będzie dobre samopoczucie, przypływ energii, może lepsza postawa. Nie każdy musi dążyć przecież do rozmiaru XS! Brak pieniędzy nie jest wymówką, kiedy przyjeżdżaliśmy do Łodzi, a nasze karnety były ważne w Gdyni po prostu biegaliśmy, a w dobie internetu można także ćwiczyć z trenerem w domu! Więc do dzieła!
Kto się bierze za siebie ???:))
Tak sobie biegać plażą tuż przed zachodem słońca, a później kąpać się w oceanie - bezcenne wspomnienia! <3
A na wczorajszy film z Dominikany zapraszam Was TUTAJ:
Ona: Już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę znów ćwiczyć!:)
On: Ciebie już na Dominikanie nosiło 😀