Zapraszam na mój najnowszy aktualny wpis o farbowaniu, pielęgnacji i stylizacji włosów TUTAJ, a także film na moim kanale TUTAJ:
Wiele z Was prosiło o ten wpis od dawna. Przyznam szczerze, że ociągałam się tak bardzo ponieważ szeroko pojęty temat "włosy" to na pewno nie mój konik. Ale obiecałam, więc słowa dotrzymuję...
Potraktujcie ten wpis z przymróżeniem oka, tak jak ja:)
A teraz moja krótka historia🙂 Będzie zabawnie, nawet ja sama śmiałam się oglądając te zdjęcia, a wiele z nich mój mąż widział po raz pierwszy:)
(dla zainteresowanych wyłącznie farbowaniem polecam przejście do kolejnego punktu;) )
Kiedy się urodziłam zamiast włosów miałam piórka;)
Moi rodzice obcinali mi więc włosy non stop, żeby odrastały mocniejsze. I tak, aż do 6 roku życia wygladałam jak chłopczyk 🙂
Kiedy szłam do pierwszej klasy miałam już włosy do uszka:) I tak przez kilka lat to była maksymalna długość. Włosy rzewczywiście się radykalnie wzmocniły i mocno ściemniały. Później były raz krótsze, raz dłuższe, ale nigdy nie sięgały za ramiona.
Ponieważ moi rodzice należą raczej do konserwatywnych, wszystkie kwestie związane z upiękaszaniem zaczęły się mniej więcej od mojego 18 roku życia (dzięki Bogu!). I tak zaczęłam bardziej kombinować z włosami. Mój mysi kolor nigdy mi się nie podobał. Poza tym moje włosy się nie układały. Zaczęłam je namiętnie prostować, dzień w dzień (czego szczerze żałuję). Na studniówce miałam pierwsze bardzo bardzo delikatne jasne pasemka. Później trochę więcej pasemek...
I radyklana decyzja - total blond. Dodam, że wtedy włosy zawsze farbowałam u fryzjera. Zwracałam dużą uwagę na jakość salonów i kosmetyki na których pracują. Jednak fryzjerów zmieniałam dość często.
(idealny przykład jak nie nosić biżuterii:) )
Nie znosiłam swoich włosów po wizycie w salonie, więc zawsze po wyjściu od fryzjera biegłam do domu, żeby wsadzić głowę pod kran i dotknąć moje prawdziwe włosy.
Mimo wszystko lubiłam ten swój blond. Po rozstaniu z chłopakiem po chyba drugim roku studiów potrzebowałam totalnej odmiany. Poszłam do fryzjera - mężczyzny i powiedziałam mu o tym (nigdy tak nie róbcie;) ).
Toatalnie jasne włosy do ramion mocno ściął i wycieniował, a następnie ufarbował na ciemny szatyn (nie muszę chyba pisać jak "pięknie" wypłukiwał się taki kolor po każdym myciu;) ).
Szybko zatęskniłam za blondem... Nawet mój tato, powiedział, że włosy blond lepiej mi pasują. Znalazłam kolejną stylistkę i na dzień dobry powiedziałam jej, że nie lubię fryzjerów i że zmieniam ich jak rękawiczki;) Małgosia okazała się świetną osobą. Od tamtej pory (chyba jakieś 4 lata) korzystam tylko z jej usług. Powoli zeszłyśmy do mojego pełnego blondu (zajęło nam to prawie rok). Już nie myję głowy prosto po wizycie, a kiedy potrzebuję uczesania mogę to zrobić u niej w ciemno! Jestem pewna, że nie wyjdę z wylakierowanym kaskiem na głowie. Ona po prostu "czuje włosy". Włosy zaczęłam farbować sama (sedno sprawy już za chwilę;) ), a czasem robię to nadal u Gosi. I tak nawet podcinać końcówki jeżdżę do Łodzi...
A od kiedy pojawił się w moim życiu Kuba zaczęłam zapuszczać włosy i w tej chwili mam najdłuższe w swoim życiu! Przestałam je też stale prostować (od wyjazdu na winobranie ponad dwa lata temu nauczyłam się zostawiać je często naturalne).
* Zazwyczaj kupuję farbę fryzjerską. Do tej pory najczęściej używałam Matrixa.
W Trójmieście (Fale Loki Koki) odkryłam hiszpańską markę Montibello. Kupuję jaśniutki lekko ciepły blond i dobieram wodę 12% (jeśli macie choć trochę jaśniejsze włosy niż ja wystaczy 6%). Taki zestaw kosztuje 35 zł i wystarcza na 2-3 razy.
* Farbę mieszam z wodą w ceramicznej miseczce (którą mam do tego celu). Zawsze korzystam też z ochronnych rękawiczek, pędzelka i grzebienia (przed samym ślubem pierwszy raz w życiu włosy farbował mi Kuba i tak już zostało:) ).
* Farbę staram się nałożyć tylko na odrosty, jednak oczywiście część farby spływa trochę dalej. Nigdy jednak nie pokrywam farbą więcej niż 1/3 włosów. Nakładanie zaczynam od przodu głowy.
* Farbę trzymam na włosach conajmniej pół godziny. Najlepiej obserwować.
* Dokładnie spłukuję farbę, myję dwa razy szamponem i nakładam maskę (lubię produkty do włosów Dove, Elseve czy Nivea (szampony i odżywki), maski często wybieram z produktów profesjonalnych - obecnie Loreal Absolute Repair).
* Często w końcówki wcieram jakiś olejek lub jedwab (obecnie jedwab polskiej marki Delia)
* Czasem zamiast fryzjerskiej farby używam farb Loreala ogólnodostępnych w drogeriach i marketach.
* Ulubiony produkt do stylizacji??
Nabłyszczacz Got2be! Nie obciąża włosów, nadaje połysk, jest wydajny, kosztuje około 15 zł, dostępny w tradycyjnych drogeriach.
https://www.fashionable.com.pl/2012/03/14/nablyszczacz-do-wlosow/
Czy zawsze będę blondynką? Nie wiem. I jeśli macie ładne swoje naturalne włosy -
nie farbujcie ich:)
On: Czyli nie farbować?:)
Ona: Bardzo śmieszne:)