Dziś mam dla Was post zakrapiany optymizmem i pozytywną energią. A skoro z uśmiechem, to nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam zdjęcia nowych członków rodziny;) Uwierzcie mi, że kiedy ma się na nazwisko "Zając", trudno przejść obok takich detali obojętnie, a przed świętami wielkanocnymi, to już w ogóle zające są wszędzie 😉
Dosłownie co poniedziałek w kilogramach czytam na socialach: "Jezu, znowu poniedziałek", "nienawidzę poniedziałków", "Niech ten poniedziałek się już skończy"... i oczom nie wierzę, jak można tak przeklinać aż cały jeden, z tylko 7 dni tygodnia, które nam dano.
Na początek cofnę się o mniej więcej 20 lat. Byłam kujonką, poniedziałek oznaczał więc nowy tydzień zmagań ze szkołą. Stres to było moje drugie imię. Pamiętam jak dziś, że mój poniedziałek zaczynał się już w niedzielę wieczorem. Zazwyczaj wszystkie prace domowe odrabiałam już w piątek po szkole. Sobota i ponad pół niedzieli było więc dla mnie. I później zwiastun poniedziałku - "Doktor Quinn". Oglądałam ten serial, jednocześnie wiedząc, że jak się skończy, w głowie będzie parowała mi tylko jedna myśl - lada moment, szkoła i przerażający poniedziałek. Trzeba się pakować i powtarzać aktualny materiał. Jak to uczennica, żyłam od semestru do semestru, zapominając, że piękne lata mojego życia przemijają bezpowrotnie.
Trzeba było więc coś zrobić z tymi nieszczęsnymi poniedziałkami. I tak doszłam do jednego cudownego wniosku, którym się już z Wami podzieliłam kiedyś na facebooku:
Lubię poniedziałki, ponieważ wolę, kiedy się coś zaczyna,
a nie kończy.
Koniec tygodnia to często nostalgia, rozmyślanie o tym co się wydarzyło, czego nie zdążyłam zrobić, co się nie udało. Poniedziałek to nadzieja! Na realizację planów, pomysłów. W poniedziałek warto marzyć, i realizować. Może warto zacząć od tych mniejszych rzeczy? Jeśli do dziś nie lubiłaś lub nie lubiłeś się z poniedziałkami, postaraj się je oswoić. Może jakiś rytuał specjalnie dla tego dnia tygodnia? Np. filmowy wieczór, albo ulubione lody czy ciacho? Osobiście uwielbiam poniedziałki. Mam dużo energii na nowe działania. Myślę sobie, że to co nie udało mi się w zeszłym tygodniu, zrealizuję teraz - przecież mam jeszcze 7 dni!
(to mój zestaw z soboty, ale postanowiłam, że naleśniki z lodami będę jadła właśnie w poniedziałki 😉 )
I znów z przyjemnością polecę Wam motywacyjny post o "atrybucie", który pomaga w osiągnięciu sukcesu. Zeszyt, bo o nim mowa, ma moim zdaniem przewagę nad kalendarzem. Jeśli nieregularnie prowadzisz kalendarz, masz tam puste strony, które mogą wydawać się dołujące. W zeszycie każda strona jest Twoja. I możesz zacząć o dowolnej porze roku. Więcej o tym pisałam TUTAJ. W poniedziałki zawsze zapisuję wszystkie świetne pomysły i projekty, które chcę zrealizować w danym tygodniu, dlatego z przyjemnością czekam na TEN dzień.
Jeśli więc myślisz: "o nie, znowu poniedziałek", pamiętaj, że to jest Twój własny dzień i nie warto go skreślać tak łatwo z listy. Weź swój zeszyt lub kalendarz (jeśli już go masz) i zapisz 3 miłe rzeczy, które czekają Cię w poniedziałek. A później zapisz minimum 3 miłe rzeczy, które Cię spotkały.
Obalmy mity - poniedziałki są nasze. Miłego dnia. Każdego miłego:)
A jeśli chcecie się czymś wspomóc, świetnym pomysłem jest też nowa książka, która kilka dni temu pojawiła się w księgarniach. Pisałam o niej TUTAJ.
Jakie inne pyszne lody do kupienia w Polsce jeszcze mi polecicie? Ja polecam Wam naleśniki z tymi lodami - zajadałam się nimi w Lizbonie <3 To moja propozycja na udany poniedziałek:)
On: Przekonałaś mnie!;)
Ona: Mam tę moc, mam tę moc 😀