To taki szybki, nieplanowany post, ale tyle dobra mnie ostatnio spotkało, że mam potrzebę, żeby to co teraz kłębi się w mojej głowie, ujrzało światło dzienne.
Przez lata nie przepadałam za urodzinami. Chociaż moi rodzice bardzo się starali, chociaż zawsze miałam przyjęcie urodzinowe, tego dnia zawsze towarzyszył mi niezrozumiały dół. Do tej pory nie potrafię tego wytłumaczyć, ale to chyba dlatego, że miałam zbyt duże i nierealne oczekiwania co do tego dnia. Być może zabrzmiało to dziwnie, ale ponieważ od zawsze staram się celebrować wszystkie, nawet najdrobniejsze "święta", urodziny wydawały mi się jednymi z ważniejszych. Zawsze chciałam, żeby ten dzień był totalnie wyjątkowy, zupełnie inny niż wszystkie. Jednym słowem, oczekiwałam chyba czegoś, czego nie ma. Robiłam jakieś dziwne, niekorzystne bilanse życia, zdecydowanie wychodząc z założenia, że szklanka jest do połowy pusta.
Sprawa zaczęła nabierać innego obrotu, kiedy zostałam żoną. Kuba ma urodziny 5 dni przede mną i to jego święto zaprzątało moją głowę. Właściwie zaczęliśmy świętować już w jego urodziny i kończyliśmy na moich. Cztery lata temu dwa dni przed moimi urodzinami, zmarł mój ukochany dziadek, z którym moja rodzina mieszkała od dziecka. Już wtedy moje podejście do urodzin zaczęło się zmieniać. Po pierwsze moje myśli kierowały się zupełnie w inną stronę. Po drugie moja rodzina, fantastycznie pokazała mi, że nawet w takich przykrych chwilach im na mnie zależy. Otrzymałam od mojego rodzeństwa wspaniały tort, z którym pojechaliśmy do mojej chrzestnej i jej męża i wspominaliśmy dziadka. Wbrew pozorom to były niezwykłe, bardzo rodzinne chwile.
Każde kolejne urodziny spędzałam już wspaniale dzięki Kubie. Rok temu rozpoczęliśmy urodziny niezwykłą podróżą do Mediolanu. W zasadzie dedykowaną mojemu mężowi, który świętował swoją trzydziestkę. Prosto z Mediolanu pojechaliśmy jednak do Wrocławia na świetną blogerską akcję, przy której miałam przyjemność pracować. I tak we Wrocławiu przekraczałam próg do 27 roku życia. Z tamtych wspomnień, do niesamowitych wrażeń zaliczam przede wszystkim... latanie! Bo rok temu po prostu latałam!!!🙂
Relację z zeszłorocznych urodzin możecie zobaczyć TUTAJ.
I tak dziś nie mam już abstrakcyjnych wymagań, nie nastawiam się na nic szczególnego tego dnia, a cieszę się z kolejnego szczęśliwie przeżytego roku. Tego dnia i tak nieoceniony jest mój mąż, który stara się jeszcze bardziej niż zwykle, żebym czuła się szczęśliwa i który jest zawsze moim najcudowniejszym prezentem. Doceniam też małe rzeczy. Odpisuję na każde, nawet te najkrótsze życzenia. Bo jeśli ktoś, nawet daleki znajomy, z którym, nie mam kontaktu od lat, poświęcił te kilkanaście sekund, żeby napisać na mojej tablicy "wszystkiego najlepszego", to ja czuję się w obowiązku, zobaczyć w tych życzeniach każdego z osobna i napisać każdemu z osobna, choćby "dziękuję". Nieważne, czy to facebooku, instagramie, czy telefonicznie. Cieszę się, kiedy mój brat, który właśnie całkiem sam podróżuje autostopem po Tajlandii, dzwoni do mnie wczoraj na Skype, żeby złożyć mi życzenia, bo nie wie, czy dziś będzie miał dostęp do internetu. Cieszę się, kiedy dzwoni dziś mój drugi brat i składa mi przepiękne życzenia, dodając, żebyśmy jak najczęściej przyjeżdżali do domu rodziców, mimo, że wtedy zawsze zajmujemy jego pokój. Bardzo się cieszę, kiedy z moim trzecim bratem spędzamy urodziny osobiście. Jestem szczęśliwa, kiedy dzwoni do mnie moja kochana siostra, chociaż z gorączka, pamięta o mnie! I jak tu się nie wzruszać, kiedy spotykają mnie takie przemiłe rzeczy i gesty od ludzi. Dziś rano obudziła mnie moja cudowna sąsiadka ze swoim Maleństwem i wręczyła bukiet kwiatów. Inni wspaniali sąsiedzi pofatygowali się, żeby zadzwonić i ZAŚPIEWAĆ Sta lat! Życie jest piękne i dla takich chwil warto żyć! A urodziny ładują akumulatory na kolejne miesiące.
Dziękuję wszystkim, których spotkałam tego dnia, na żywo, albo w sieci. Dzięki Wam to był wspaniały dzień <3
Jeśli macie ochotę zapraszam Was do polubienia naszego profilu na facebooku
https://www.facebook.com/fashionablecompl/
i instagramie:
https://www.instagram.com/fashionablecompl/
Zaczęło się od cudownej Barcelony!
Wczoraj mój wspaniały mąż zabrał mnie do teatru - UWIELBIAMY!
Tym razem odwiedziliśmy Teatr Miejski w Gdyni i ogromnie polecam Wam sztukę "Ożenić się nie mogę" Fredry. Było wspaniale!
Dziś od rana pyszne śniadanie i przemili goście <3
...a później mąż zabrał mnie na obiad, spacer, i deser 🙂 Towarzyszył nam mój brat:)
I wspaniałe prezenty. Nie najważniejsze, ale jakie miłe! W Barcelonie odwiedziliśmy salon Tous i Kuba zaproponował mi prezent urodzinowy. Kupił mi więc piękne cudo i miał podarować w urodziny. Ponieważ jestem bardzo "niespodziankowa" Kuba postanowił jednak mnie dodatkowo zaskoczyć (zupełnie niepotrzebnie!) i podarował dziś świetną płytę i torebeczkę Lilou z cudowną zawartością <3
Ona: I życzę Wam chęci i umiejętności celebrowania ważnych chwil <3