Krótką historię naszego małego mieszkanka opisałam ostatnio tu:
https://fashionable.com.pl/2014/04/14/wnetrza-mieszkanie-mieszkanie-wybrac/
Dziś tak jak obiecałam Wam na naszym facebooku (na którego zapraszam!:) ) dziś pokażę Wam naszą kuchnię, która właściwie jest aneksem kuchennym.
Kiedyś nie byłam zwolenniczką takiego rozwiązania (w przeciwieństwie do mojego męża), jednak małe mieszkanie raczej skłania ku takiemu rozwiązaniu. I nie ukrywam, że teraz jestem szczęśliwszą panią domu niż kiedykolwiek:)
Dlaczego?
P0nieważ bardzo lubię spędzać czas w kuchni i teraz nawet kiedy mam gości, nigdy nie jestem w niej sama:) Aneks kuchenny jest teraz w moich oczach symbolem takiego otwartego, ciepłego, trochę włoskiego domu. W którym rodzina, małżeństwo jest we wszystkim razem.
No i spodobało mi się 🙂 Teraz gdybym miała znacznie większy metraż również zdecydowałabym się na aneks lub półotwartą kuchnię.
Ale do rzeczy... Tak jak pisałam małe mieszkanie nie jest uciążliwe, tylko wtedy kiedy jest dobrze zorganizowane. Warto je urządzić tak, żeby zachować równowagę między zachowaniem przestrzeni i ulokowaniem wszystkich niezbędnych rzeczy: od lodówki, po toster. Ważne jest, żeby przedmioty z których korzystamy częściej były pod ręką, co niekoniecznie musi oznaczać "w widocznym miejscu".
Zawsze marzyłam o białej kuchni. Style, którymi kieruję się w urządzaniu mieszkania to styl prowansalski, angielski, marynistyczny, skandynawski i nieco rustykalny. Sporo??:) Moim zdaniem wszystkie te style mają wspólną nutę i niekoniecznie się wykluczają.
Określenie "prowansalski" nabrało też dla nas nowego znaczenia... Wielu z Was pewnie wie, ile czasami nerwów pochłania remont.
Czasem nie wszystko jest takie jak byśmy chcieli. Perfekcja kosztuje bardzo dużo i czasu i pieniędzy... Kiedy więc coś trochę odbiega od naszych początkowych wyobrażeń, po prostu mówimy : "nie martw się, przecież to mieszkanie prowansalskie"! :))
Czyli dla nas takie doskonałe - niedoskonałe:)
I powiem Wam, że jesteśmy od tej pory dużo zdrowsi:))
A teraz zapraszam Was do naszej zaaneksowanej części salonu...
Po przebojach z naszymi kuchennymi meblami, firmą, która też kosztowała nas sporo nerwów i w końcu uwięziła nam krowę, doszliśmy prawie (bo zawsze jest coś jeszcze do zrobienia:) ) do finiszu:)
Zostawiam Was ze zdjęciami, a ja zaraz biorę się za obiad🙂
Później jeszcze te gałki, które baaardzo się nam nie podobały...
I nagle eureka, która ukoiła moją złość:)
Zapraszam Was też na mój kanał You Tube:))
Ona: I czekam na Niego:)