W Trójmieście zdecydowanie dzieje się dużo. Właśnie odbywa się w Gdyni marokański kiermasz. Warto wpaść i przez chwilę poczuć klimat zagranicznych wakacji. Postanowiliśmy przyjrzeć się z bliska barwnej sztuce i wyrobom.
Przemili sprzedawcy nauczyli się nawet kilku słów po polsku, gdzie tylko podchodziliśmy każdy mówił "niedrogo" 😉
A później już po angielsku "My friend". I już wszyscy byliśmy prawie jedną wielką rodziną. Dostałam nawet nowe imię: "Nie-nie", bo jak tylko Kuba wchodził w dyskusję próbowałam go odciągnąć właśnie tymi słowami:) Ale cóż, przynajmniej nie wróciliśmy do domu obładowani marokańskimi dodatkami:) Ichniejsze buty już prawie miałam na nogach, sprzedawca skrupulatnie pokazywał mi też urny na prochy i wybierał dla mnie najładniejszy kolor!
Jedno jest pewne - choć nie do końca w moim stylu, było barwnie i pozytywnie. Maroko i jego kolory od zawsze mnie fascynowały i mam nadzieję, że kiedyś je odwiedzę.
A może Wy już tam byliście??
Ona: Zmiany jak się okazuje wcale nie są takie łatwe do zrealizowania, ale to nie znaczy, że z nich rezygnujemy, tylko nieco przekładamy, a blog będzie póki co działał tak jak do tej pory.