To były moje najwspanialsze dwa tygodnie w tym roku - przez czternaście dni spełniałam moje ogromne marzenie - na małą chwilkę zamieszkaliśmy w Toskanii. Sama nie wiem, kiedy dokładnie zapałałam tak wielkim uczuciem do tego regionu, ale chyba całkiem dawno, bo już trzy lata temu, kiedy robiliśmy objazdówkę po Włoszech, wiedziałam, że musimy uwzględnić Toskanię. Wtedy to były tylko trzy dni - zamieszkaliśmy w centrum Pizy i poza miastem Krzywej Wieży, odwiedziliśmy jeszcze Florencję i kilka małych toskańskich miasteczek - jak Volterra, San Gmignano, region Chianti czy Monteriggioni- posty z tej wyprawy zobaczycie TUTAJ i TUTAJ czy TU. Po drodze był też film "Pod słońcem Toskanii" którego obrazy, ale i poszukiwanie nowej drogi przez główną bohaterkę mocno rozbudziły moją wyobraźnię. W mojej głowie wciąż pojawiało się pytanie "Czy Toskania, którą zwykle widziałam w filmach czy na zdjęciach rzeczywiście jest taka magiczna? Czy w całej swojej okazałości mnie rozczaruje? W naszej ulubionej włoskiej restauracji w Gdyni - Cozzi, na ekranie zwykle puszczane są kadry Toskanii, i tak czego się nie dotknę (czasopisma, czy internet), to gdzieś mi ta Toskania ciągle przemyka.
Jeśli choć czasem oglądaliście przez te dni moje instastories, to wiecie, że nie rozczarowała. Wręcz przeciwnie - oczarowała jeszcze bardziej. Ten klimat, ten spokój, te obrazy. Setki, a może tysiące pięknych miejsc - na zobaczenie wszystkich pewnie nie starczyłoby życia. Dlatego to miejsce do którego chce się wracać i mam nadzieję, że będziemy wracać często. Właściwie już zarezerwowaliśmy dwa terminy na przyszły rok... <3 Czuję, że to będzie takie nasze miejsce na zawsze. Pojawiły się nawet myśli, żeby nie szukać czegoś większego w Trójmieście, tylko zamieszkać w Toskanii, ale jeśli nawet, to jeszcze daleka droga. Świat jest taki piękny, a życie takie krótkie i podejmowanie decyzji bywa niełatwe. Póki co jesteśmy w drodze do Polski, a ja będę wspominała ten wyjazd jeszcze długo. Auto załadowane po brzegi włoskimi produktami, więc czeka nas przygotowanie kilku klimatycznych kolacji dla rodziny i znajomych. A później w jesienne wieczory, przy lampce Bellini będę oglądała zdjęcia i wspominała. Zdjęć mam dużo, ale i tak te najcenniejsze obrazy są w mojej głowie i sercu. Przygotujcie się na potężną dawkę Toskanii na blogu - czas się zabrać do pracy i publikować jak najczęściej! I ostrzegam, że zarażam Toskanią!:))
ps. Zdjęcia z sesji dla marki Moko
Ona: Cudowne uczucie znaleźć takie swoje wyjątkowe miejsce na ziemi!